W tym roku
szkolnym uczniowie klas drugich wraz z opiekunami p. Agnieszką Ryczek, p. Iwoną
Pelką, p. Justyną Białas i p. Dagmarą Superson-Kosztyłą wybrali się na
wycieczkę w Beskidy. Prognozy pogody na dni 16-18 maja nie były optymistyczne
ale zmiana terminu nie wchodziła w grę, więc trzeba było zaopatrzyć się w
ciepłe bluzy, kurtki przeciwdeszczowe, dwie pary wygodnych butów a przede
wszystkim dobry humor i stawić się na zbiórce o godzinie 7 rano przed szkołą.
Autokar przyjechał punktualnie, zapakowaliśmy walizki i plecaki do bagażnika,
zajęliśmy miejsca i wyruszyliśmy w Beskidy pod opieką pilota – pani Urszuli,
która cały czas opowiadała nam o miejscach, przez które akurat przejeżdżaliśmy.
Pierwszym
punktem naszej wycieczki był wjazd kolejką
liniową na Szyndzielnię,
która po gruntownej modernizacji w
latach 1994-95 obecnie jedną z najnowocześniejszych kolei tego typu w
Polsce. Sześcioosobowymi gondolami, w przepięknych okolicznościach przyrody,
która właśnie budzi się do życia po zimie, podziwiając panoramę Bielska-Białej,
wjechaliśmy prawie na szczyt, prawie, bo sama Szyndzielnia wznosi się na
wysokości 1028 m n.p.m. a my dotarliśmy do jednego z największych i najstarszych schronisk w Beskidzie Śląskim,
pierwszego murowanego, bo oddanego do
użytku już w 1897 roku, które usytuowane jest zaledwie 25 metrów poniżej
szczytu. Tutaj była chwila relaksu przy pysznej, gorącej herbatce z cytrynką,
po której ruszyliśmy pieszo do Szczyrku. Trzeba przyznać, że nie był to
„zwykły” spacerek, bo szlak wiódł kamienistą, górką ścieżką, na której można
było trafić na mokre, śliskie kamienie oraz powalone drzewa. Szczęśliwie
wszyscy cali i zdrowi dotarliśmy do Szczyrku, gdzie poznaliśmy historię czekał już na nas autokar, którym wyruszyliśmy przez Przełęcz
Salmopolską do Wisły.
Kolejną
atrakcją była skocznia im. Adama Małysza o punkcie
konstrukcyjnym K ‑120, jedną z dwóch dużych skoczki w Polsce, na którą
mogliśmy wjechać kolejką krzesełkową i poczuć się jak skoczkowie przygotowujący
się do skoków. Z wysokości 134 m n.p.m. mogliśmy podziwiać piękną panoramę
Beskidów – od Czantorii po Malinów. Charakterystyczna dla skoczni w Wiśle -
Malince jest droga, która wcześniej musiała być blokowana podczas treningowych
skoków, a teraz prowadzi przez tunel pod sztucznym przeciwstokiem na odjeździe
i główną trybuną, która może pomieścić 2 500 widzów. To był już ostatni punkt
programu pierwszego dnia i wreszcie dotarliśmy do miejsca zakwaterowania – Ośrodka Wypoczynkowego „Słoneczny Gród”
w Wiśle, gdzie czekała na nas pyszna kolacja. Okazało się, że w ośrodku
jesteśmy jedyną grupą, więc czuliśmy się jak u siebie w domu, tym bardziej, że
mieliśmy do dyspozycji „TV i Wi-Fi”.
Oczywiście w
nocy nikomu nie chciało się spać a rano pobudka była o 7 i niektórym ciężko
było przyjść punktualnie na śniadanie. Jednak wizja szaleństwa w Parku
Wodnym „Tropikana” w Hotelu Gołębiewski przekonała wszystkich. Po
śniadaniu szybciutko spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszyliśmy do
Hotelu Gołębiewski, gdzie przez półtorej godziny można było szaleć na
zjeżdżalniach, skakać na falach, kaskadach wodnych czy po prostu leniuchować w
saunie lub w grotach. Po tych wodnych atrakcjach wyruszyliśmy na zwiedzanie
Wisły.
Właściwie na
każdym kroku widać jak bardzo mieszkańcy Wisły są dumni ze swojego rodaka –
Adama Małysza i trudno im się dziwić, bo
to nie tylko sławny wiślanin ale również sławny Polak, który jest jednym z
najbardziej utytułowanych skoczków narciarskich na świecie. Zdobył cztery
kryształowe kule, które są uhonorowaniem zwycięstw w klasyfikacji generalnej
Pucharów Świata; cztery złote, jeden srebrny i jeden brązowy medal w Mistrzostwach Świata; trzy srebrne i jeden
brązowy medal na Igrzyskach Olimpijskich. Oczywiście to tylko najważniejsze
trofea, które mogliśmy podziwiać w Galerii Sportowych Trofeów Adama Małysza,
bo jest ich tam tak dużo, że trudno uwierzyć, iż należą do jednego człowieka. W
2011 roku Adam Małysz ogłosił zakończenie kariery skoczka narciarskiego ale nie
rozstał się ze sportem, teraz realizuje się w rajdach samochodowych i na tym
polu również odnosi sukcesy. Fani Adama Małysza muszą koniecznie zobaczyć
figurę wykonaną z białej czekolady przez cukierników zrzeszonych w Stowarzyszeniu
Cukierników RP, która znajduje się w holu Domu Zdrojowego, na
Placu B.Hoffa. Rzeźba ma wysokość 2,5m i waży 180kg.
Po lekkim
spacerze po centrum Wisły przyszedł czas, aby sprawdzić swoje siły na Równicy
– jednym z bardzo popularnych szczytów Beskidu Śląskiego, położonym między
dolinami Wisły i Brennicy. Równica wznosi się na wysokość 885 m n.p.m. ale na
szczęście nie musieliśmy się wspinać, tylko wjechaliśmy autokarem ale trzeba
było zejść! I okazało się, że schodzenie wcale nie jest łatwiejsze od wspinania
się „pod górkę”, tym bardziej, że złapał nas deszcz, zrobiło się ślisko i dość
niebezpiecznie. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy najsłynniejszym z leśnych kościołów przypominających
o dawnych ewangelikach żyjących na Śląsku Cieszyńskim. Przy dwóch potężnych
głazach, tworzących kamienny ołtarz, zbierali się swego czasu ewangelicy, aby w
górskiej scenerii, otoczeni lasami, mogli spokojnie odprawiać swe nabożeństwa.
Na terenie Śląska Cieszyńskiego była to jedyna szansa dla tych, którzy mimo
silnej kontrreformacji chcieli pozostać wierni swej tradycji. To naprawdę
klimatyczne i tajemnicze miejsce na szlaku. Dość zmęczeni dotarliśmy do ośrodka
na kolację, po której tym razem nikogo nie trzeba było specjalnie namawiać do
odpoczynku i snu.
Ostatni dzień
wycieczki zapowiadał się równie ciekawie jak poprzednie, choć nie mieliśmy już
w planach górskich spacerów. Po śniadaniu wyruszyliśmy do Koniakowa, znanego w
całym świecie z przepięknych koronek. Odwidzieliśmy Muzeum Koronki - Izbę
Pamięci Marii Gwarek, najsłynniejszej koronkarki, twórczyni ludowej
i działeczce społecznej. Jej twórczość, a następnie działalność
promocyjna doprowadziły do zaliczenia koronek koniakowskich do najbardziej
cenionych wytworów rękodzieła artystycznego w Polsce, a Koniaków – do czołowych
ośrodków polskiej twórczości ludowej. Mogliśmy tam zobaczyć niedokończoną
serwetę, wykonywaną na zamówienie królowej angielskiej Elżbiety. Serweta miała
być chlubą słynnej koronkarki Marii Gwarek. Nieoczekiwanie jednak
zmarła ona podczas pracy nad nią, a serweta nigdy nie dotarła do Anglii.
Kolejnym
bardzo ciekawym miejscem jakie odwiedziliśmy było Muzeum „Kurna Chata Jana Kawuloka”
w Istebnej. To zabytkowa izba regionalna powstała w 1863 roku, która kiedyś
należała do Jana Kawuloka, wybitnego propagatora kultury regionalnej,
twórcy instrumentów ludowych i gawędziarza z Istebnej. Chata stanowi przykład starodawnego góralskiego domu, tzw. drewnianej chaty, krytej gontem, z dwiema izbami, z sienią na środku. W jednej z nich, czarnej izbie znajduje się „kurlawy”, czyli dymny piec, z którego dym wydostawał się właśnie do tej izby, ponieważ nie posiadał komina. O tym niezwykłym miejscu barwnie opowiadał nam kustosz chaty - Jan Macoszek, który zaprezentował również dźwięki unikatowych, pasterskich instrumentów.
twórcy instrumentów ludowych i gawędziarza z Istebnej. Chata stanowi przykład starodawnego góralskiego domu, tzw. drewnianej chaty, krytej gontem, z dwiema izbami, z sienią na środku. W jednej z nich, czarnej izbie znajduje się „kurlawy”, czyli dymny piec, z którego dym wydostawał się właśnie do tej izby, ponieważ nie posiadał komina. O tym niezwykłym miejscu barwnie opowiadał nam kustosz chaty - Jan Macoszek, który zaprezentował również dźwięki unikatowych, pasterskich instrumentów.
W drodze na
obiad postanowiliśmy zatrzymać się przy Zaporze
Wisła Czarne, która jest drugą po Tresnej, co do wysokości zaporą ziemną w
Polsce. Zadaniem zbiornika Czerniańskiego
jest zaopatrzenie w wodę pitną mieszkańców Wisły, Ustronia i Skoczowa oraz
ochrona przed powodziami terenów niżej leżących. Bezpośrednio do zbiornika
wpływają oddzielnie dwa źródłowe potoki: Czarna Wisełka i Biała Wisełka.
Wypływa zaś potok Wisełka, który tworzy rzekę Wisłę po połączeniu się z
potokiem Malinka. Niestety nie mogliśmy przespacerować się po koronie tamy,
gdyż właśnie wtedy na tamie swój najnowszy teledysk do piosenki "Nie
Zatrzymasz Mnie" kręcił Michał Wiśniewski! Piosenkarz chętnie rozdawał
autografy, a nawet zrobił sobie z nami pamiątkowe zdjęcie. Towarzyszyli mu
znani youtuberzy – Littlemooonster96 i Patryk Woźniak, którzy również chętnie
fotografowali się ze swoimi fanami. Niestety czas nas gonił, bo musieliśmy
zdążyć na obiad.
Po obiedzie
czekał nas już ostatni punkt wycieczki – Leśny Park Niespodzianek w Ustroniu.
Ten niekonwencjonalny ogród zoologiczny, zaskakuje swą formą, pozwala na
obcowanie z naturą, dziką przyrodą, rozrywką i edukacją w naturalnych warunkach
starodrzewia bukowego. Jedną z ciekawszych atrakcji parku są muflony i
daniele, które swobodnie przemieszczają się wśród zwiedzających, i które to
można karmić z ręki. W zagrodach mogliśmy zobaczyć: żubry, jelenie szlachetne,
sarny, dziki, żbiki czy jenoty. Bez sprzecznie największymi atrakcjami
parku są loty ptaków drapieżnych oraz sów. Jest tam również duży i niezwykle atrakcyjny plac
zabaw, który w każdym z nas obudził dziecko. Na karuzelach, huśtawkach i trampolinie
wszyscy świetnie się bawili. Jednak trzeba było wracać do domu. Wyjechaliśmy po
godzinie 16 i przed 20 bezpiecznie dotarliśmy do Poraja. Pod szkołą na
wycieczkowiczów czekali już stęsknieni rodzice, aby odebrać swoje pociechy.
Mimo nie najlepszej pogody wycieczkę można zaliczyć do udanych. Program był tak
zróżnicowany, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Mieliśmy okazję poznać
Beskidy, zarówno od strony krajoznawczej jak i historyczno-kulturowej, a przy
okazji dobrze się bawić. Te trzy dni spędzone w doborowym towarzystwie, wśród
urokliwych, górskich krajobrazów na pewno długo pozostaną w naszej pamięci. JB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz