sobota, 13 grudnia 2014

“Moja przygoda w Szwecji…”

“Wyjeżdżam do Szwecji!” - Te słowa mojej mamy 4 lata temu rozpoczęły moją przygodę w Szwecji, gdy byłem jeszcze w pierwszej klasie gimnazjum. Wtedy nigdy bym nie pomyślał, że, będąc już w drugiej klasie międzynarodowej szkoły w Sztokholmie, będę mógł napisać taki artykuł mówiący o tym, jak wyglądały moje początki w Szwecji, moja droga do rozpoczęcia nauki w tej szkole oraz rozpoczęcie programu IB - czyli Matury Międzynarodowej, którą będę pisał już w maju 2016.
Decyzję o moim wyjeździe podjąłem mniej więcej w połowie trzeciej klasy gimnazjum. Co prawda, pisałem egzaminy gimnazjalne oraz wybrałem i złożyłem dokumenty do jednego z częstochowskich liceów, lecz można powiedzieć, że zrobiłem to „dla zabawy”... Chciałem tylko sprawdzić, gdzie udałoby mi się kontynuować naukę, jeślibym został w Polsce.
Pierwszym krokiem do podjęcia nauki w Szwecji, było znalezienie odpowiedniej szkoły. Oczywiście, jako osoba niemówiąca w ogóle w języku szwedzkim, nie brałem pod uwagę żadnej ze szwedzkich szkół. Od początku wiedziałem, że jedyna opcja dla mnie to szkoła anglojęzyczna lub międzynarodowa. Aby być w stanie porozumiewać się w miarę bez najmniejszych problemów w języku angielskim, jeszcze będąc w Polsce, uczęszczałem przez rok do Native Speakera poleconego mi przez moją nauczycielkę języka angielskiego - p. Iwonę Pelkę. Moje lekcje polegały na godzinnym rozmawianiu tylko i wyłącznie w języku angielskim. Muszę stwierdzić, że to przygotowanie bardzo pozytywnie wpłynęło na moje umiejętności i pewność w komunikowaniu się w języku angielskim. 


Parę tygodni spędziłem na szukaniu odpowiedniej szkoły, która zgodziłaby się mnie przyjąć. Po trudnych poszukiwaniach udało mi się znaleźć kilka szkół, które naprawdę mi się spodobały. Do każdej z nich napisałem maila i od każdej dostałem natychmiast wiadomość z odpowiedziami na moje wszystkie pytania. We wszystkich z nich dostępny był jedyny znany przeze mnie program uczony w języku angielskim - IB (Międzynarodowa Matura). W tym momencie musiałem w końcu dowiedzieć się dokładniej, na czym ten program polega. Według Wikipedii: „Matura międzynarodowa (International Baccalaureate (IB) Diploma Programme) – część międzynarodowego programu edukacyjnego International Baccalaureate. Jest to dwuletni program nauczania na poziomie liceum ogólnokształcącego, zazwyczaj w całości w języku obcym, zakończony egzaminem maturalnym. W programie uczestniczy 3488 szkół w 125 krajach. Dyplom IB jest honorowany i uznawany za prestiżowy w wielu uczelniach na całym świecie. Matura międzynarodowa jest traktowana jako  równorzędny  egzamin z  angielskimi A -  level (m.in. w Oxfordzie, Cambridge)”.
Kiedy już w pełni zapoznałem się z programem, mogłem podejmować kolejne kroki w związku z wybraniem szkoły. Tak naprawdę, to od początku chyba tylko jedna z tych wszystkich szkół brała na poważnie moją kandydaturę. Była to najlepsza z trzech szwedzkich szkół z internatem (tak, w całym kraju są tylko trzy takie szkoły - każda z nich ma status prywatnej, ale tylko dlatego, że dysponuje internatem). Bardzo łatwo dało się zauważyć, że osoba, z którą cały czas miałem kontakt mailowy, była bardzo zaangażowana w moje ewentualne przyjęcie i o wszystko się troszczyła. Dowiedziałem się, że aby zostać przyjętym do tego programu w tej szkole, należy zdać dwa egzaminy przygotowane przez szkołę macierzystą - jeden z j. angielskiego, a drugi z matematyki. Z racji, że cały czas chodziłem do trzeciej klasy gimnazjum w Polsce, nie mogłem pojechać do Szwecji tylko po to, żeby napisać egzamin. Dlatego zaproponowano mi, aby egzaminy zostały wysłane do mnie do Poraja, a ja pod okiem nauczycieli miałbym je napisać i od razu odesłać. Parę tygodni później znalazłem się już na liście kandydatów, a egzaminy czekały już do napisania.


W tym czasie udało mi się po raz pierwszy odwiedzić swoją przyszłą szkołę. Muszę przyznać, że nie było czegoś, czym nie byłbym zaskoczony. Pierwsze, co zobaczyłem, to olbrzymie wzgórze, na którym znajdowała się, a tak przynajmniej mi się wydawało, szkoła. Jednak były to „tylko” biura pracowników szkoły - dyrektora, sekretarek, księgowych, psychologów, pielęgniarek itd. To właśnie tam znalazłem osobę, która zajmowała się rekrutacją mojej kandydatury (to z nią przez cały czas utrzymywałem kontakt mailowy). Oczywiście miałem przygotowaną długa listę pytań. Dowiedziałem się, że dla szkoły ważna jest opieka nad uczniem, dlatego wszystko, za co w Polsce się płaci, tu jest darmowe - począwszy od książek i przyborów szkolnych, a kończąc na rocznym bilecie autobusowym, laptopach czy ipadach dla każdego ucznia.
Zostałem oprowadzony po szkole i całym kampusie. Przyjechawszy z malutkiej polskiej szkoły, znalazłem się jakby w innym świecie. Byłem wyjątkowo zaskoczony tym, co zobaczyłem. Szkoła, której większość ścian wykonano ze szkła, miała kilka pięter - każde z nich było przeznaczone na inne rodzaje przedmiotów. Na dole były sale matematyczne, piętro wyżej znajdowały się sale do nauk ścisłych. Na kolejnym poziomie możemy znaleźć sale od nauk humanistycznych, a na samej górze sale językowe. Każda z nich była wyposażona w projektor, tablicę multimedialną i wiele innych nowoczesnych urządzeń. W kampusie liczącym kilka hektarów powierzchni można znaleźć 8 domów, w których mieszkają uczniowie, olbrzymie hale sportowe, salę taneczną, boiska do koszykówki, tenisa, siatkówki, do tego siłownie i wielki obiekt sportowy do biegów, a do tego stok narciarski i aula wykładowa. Dla każdego ucznia dostępny jest odpowiednik naszej stołówki w świetlicy, czyli olbrzymia restauracja, z której uczniowie mogą korzystać, ile razy dziennie chcą oraz mogą jeść tyle, ile są tylko w stanie.


Po mojej kilkudniowej wizycie w Szwecji musiałem wrócić do Polski i w końcu napisać te dwa egzaminy. Cześć matematyczną napisałem „pod okiem” p. Justyny Białas, natomiast egzamin z j. angielskiego napisałem pod kierunkiem p. Iwony Pelki oraz p. A. Chwist. Warunki do napisania ww. egzaminów zostały przygotowane dla mnie bardzo profesjonalnie. Parę dni po odesłaniu egzaminów dowiedziałem się najważniejszego - dostałem się do szkoły oraz oficjalnie zostałem wpisany na listę przyjętych uczniów! Teraz mogłem zacząć przygotowania do wyprowadzki do Szwecji oraz rozpoczęcia nauki w nowej szkole.
Mój rok szkolny rozpoczął się pod koniec sierpnia. Parę dni wcześniej musiałem kupić szkolny mundurek (czarna marynarka z logiem szkoły, biała koszula, krawat, szare spodnie dla chłopców oraz spódniczki dla dziewczyn). To była jedyna rzecz, którą musiałem kupić.
Dzień przed oficjalnym rozpoczęciem roku szkolnego (w niedzielę) zostało zorganizowane specjalne przyjecie dla uczniów, rodziców i nauczycieli. Była to prezentacja w auli, poczęstunek oraz spotkanie organizacyjne z wychowawcami (każda klasa ma co najmniej dwóch wychowawców).
Wtedy po raz pierwszy poznałem swoje wychowawczynie. Kolejnego dnia nastąpiło już oficjalne rozpoczęcie roku szkolnego. Tradycją szkoły jest marsz wszystkich uczniów ze wzgórza do auli, akademia, a potem spotkanie z mentorami i zapoznanie ze swoją klasą. W moim przypadku klasa nie była duża, ponieważ liczyła nieco ponad 20 osób, ale to wystarczyło, żeby każda osoba była z innego kraju. Moi nowi koledzy pochodzą z Austrii, Australii, USA, Argentyny, Francji, Włoch i wielu innych niesamowitych krajów z każdego zakątka świata.


Następnego dnia był już pierwszy dzień lekcji, zapoznanie ze wszystkimi przedmiotami i nauczycielami, którzy ich uczą. W moim przypadku to: język angielski, język szwedzki, matematyka, w-f, nauki ścisłe, muzyka, sztuka, historia. Oczywiście największym wyzwaniem dla mnie było to, że wszystkie lekcje są prowadzone w języku angielskim - ale po pewnym czasie nie zwraca się na to w ogóle uwagi i „zapomina się”, że lekcje nie są w języku polskim - przestaje się widzieć jakąkolwiek różnicę.
Wybór tej szkoły był jedną z najtrafniejszych decyzji w moim życiu, ponieważ mam możliwość poznania osób z tylu rożnych krajów, wychowanych w tylu rożnych kulturach i mówiących tyloma rożnymi językami. Dodatkowo mogę przekonać się, jak wygląda nauka w międzynarodowej szkole realizującej program międzynarodowej matury, której dyplom „otwiera drzwi” czołowych uniwersytetów na całym świecie. Ale o programie chciałbym opowiedzieć w kolejnym artykule. Tak wyglądała moja przygoda w Szwecji i wierzę, że szybko się nie skończy…
Miłosz Bednarski

zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony szkoły:  http://www.sshl.se/ oraz z profilu na FB: https://m.facebook.com/sshl.sigtuna